
wtorek, grudnia 10, 2013
Zaciśnięte usta

piątek, grudnia 06, 2013
Rytualny kot
niedziela, listopada 10, 2013
poniedziałek, listopada 04, 2013
czwartek, października 31, 2013
Przewodnik po śmierci: Piękna jak życie - Tygodnik
Przewodnik po śmierci: Piękna jak życie
Nasz błąd polega na tym, że staramy się kochać życie niejako przeciwko śmierci.A tego się po prostu nie da zrobić. Kochać życie to znaczy być w żałobie po życiu. To stany niewystępujące oddzielnie: miłość i żałoba – mówi Stephen Jenkinson, towarzysz umierających, w rozmowie z Agatą Kulą.
Parę lat temu powiedziałbym, że pomagam ludziom w umieraniu. Ale teraz widzę, że to, czym się de facto zajmuję, to sprawianie, żeby ludzie świadomie umierali – przyznaje znany specjalista opieki paliatywnej. – Kiedy śmierć się zbliża, starają się zająć wszystkim, tylko nie umieraniem. Wspiera ich w tym nieszczęśliwym zapętleniu otoczenie: „Co też mama mówi, jaki grób, przecież nie trzeba tak pesymistycznie...”. Kobieta 87-letnia, z rakiem, od miesięcy nie wychodzi z domu, od tygodni prawie nie wstaje z łóżka. Jak można tak jej mydlić oczy?
Odwiedzałem kiedyś kobietę, która przy każdej kolejnej wizycie witała mnie coraz słabsza, ale rozmawiać chciała tylko o swojej pracy w przykościelnej organizacji i o przebudowie domu. W końcu powiedziałem: „Mam wrażenie, że jesteś niespokojna i że przed czymś uciekasz, popraw mnie, jeśli się mylę”. Wtedy się rozpłakała, a potem po raz pierwszy porozmawialiśmy o jej śmierci.
Ogromna większość z umierających nie czuje fizycznego bólu. Akurat w uśmierzaniu go współczesna opieka paliatywna jest bardzo dobra. Każdy jest obstawiony lekami, lecz boi się nadal, nawet jeszcze bardziej. Tak, prawie wszyscy, z którymi pracowałem, byli przerażeni. Tylko że to nie cierpienie ich tak naprawdę przerażało. Bezimienna zmora naszych czasów to obawa, co ze mną, umarłym, zrobią ci, co przeżyją. Nikt z osób, którym towarzyszyłem w umieraniu, nie był od niej wolny.
Żyjemy w kulturze wykorzenienia, życie we wspólnocie, w kontakcie ze starszymi pokoleniami i z przodkami, jest nam kompletnie obce. Jeśli ja nie znam swoich przodków, jaką mogę mieć nadzieję, że sam zostanę przodkiem? To jest lęk przed tym, że nikt nawet nie zauważy naszego odejścia.
Z mojego doświadczenia wynika, że religia nie chroni przed wątpliwościami, nie powstrzymuje pytań i nie jest lekarstwem na lęk przed śmiercią. Spotykam oczywiście ludzi, których religijność ukształtowała się przez życie na tyle silnie, że daje im rodzaj osłony w obliczu śmierci. Nie zadają zbyt wielu pytań, mają bardzo konkretne wyobrażenie o tym, co ma się stać, czasem po prostu milczą. Uważam, że ludzie umierający mają ważne zadanie do wykonania. Proszę więc, by ci, którzy umierają, zrobili tę wstrząsającą, nie do opisania, domagającą się języka poezji rzecz, która przed nimi stoi. By pięknie umarli.
Tylko jako małe dzieci mamy szansę zbliżyć się do śmierci w naturalny sposób: przepychając się między zgromadzonymi w pokoju docieramy do zmarłego i dotykamy, widzimy, wąchamy. Większość dzieci wdrapuje się bez zastanowienia na łóżko umierającego dziadka, ku przerażeniu lub w najlepszym razie zakłopotaniu rodziców. Nie dlatego, że są wyjątkowo odważne: po prostu jeszcze się nie nauczyły, że śmierci trzeba się bać.
Czasem ktoś pyta mnie o radę: „Uważasz, że powinienem zabrać dzieci do szpitala, do mojego ojca?”. „A dlaczego nie miałbyś ich zabrać?” – odpowiadam. „No wiesz, on wygląda dość okropnie: bez zębów, ślini się, co chwila walczy o oddech”. To prawda, że umierający często kiepsko wyglądają i patrzenie na nich nie jest łatwe, ale pytanie brzmi: dlaczego nie miałyby tego widzieć dzieci? Bo my sami nie radzimy sobie z tym widokiem? Zejdźmy dzieciom z drogi i obserwujmy, dokąd je prowadzi ciekawość. Np. zaprowadźmy dzieci do wrót tej skarbnicy mądrości, jaką jest pokój naszych umierających rodziców, i je tam zostawmy. Nie wchodźmy z nimi. Żywimy nasze dzieci watą cukrową, oto, co im robimy, a nazywamy to współczuciem, miłością, dobrym rodzicielstwem.
Od pracujących w branży śmierci często oczekuje się, że będą ułatwiać, pocieszać.To wielkie nieporozumienie: nie można sprawić, żeby ktoś poczuł się wygodnie ze śmiercią. Oswojona śmierć, łatwa śmierć to sprzeczność.
Kiedy rozmawiam z umierającymi, pochłoniętymi przeżywaniem lęku, odizolowanymi fizycznie i psychicznie od bliskich, proszę: umierajcie dla nich. Wasza śmierć to ostatnia i najważniejsza rzecz, jaką możecie dać, nie przegapcie tego.
Pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że moje dzieci umrą. Było to jak uderzenie prawdy, że powołując je do życia, wprowadziłem je na drogę, która wiedzie obok mojego łoża śmierci do ich własnego. I poczułem, że za żadne skarby nie chciałbym, żeby moje umierające dzieci trafiły w ręce jakichś nieświadomych, niemądrych ludzi.
Przewodnik po śmierci: Piękna jak życie - Tygodnik
poniedziałek, października 28, 2013
Dzień bez słowa
piątek, października 25, 2013
Słabszy dzień czy znowu nadciąga ciemność?
wtorek, października 22, 2013
U źródeł wszelkiego stworzenia
"Ciemność wchłonęła jajo, które wyłoniło się z mroku. Usadowiła się na nim i zaczęła je wysiadywać, aż narodził się z niego człowiek o imieniu Munpa Zerden. Ponieważ czuł się osamotniony, pojął za żonę swój własny cień. Z małżeństwa tego narodziły się istoty, które połączyły się w związki. Powstały z nich złe duchy i demony" Mitologie świata - Tybetańczycy
fot. Agnieszka Wolska
fot. Agnieszka Wolska
wtorek, października 15, 2013
mmmm...
fot. Agnieszka Wolska
Ale ta jesień pachnie... Moja pierwsza jesień na wsi - otwieram okno i mam wszystko, co trzeba. I oczy psów coraz wierniejsze.
środa, października 09, 2013
Życie w z-myśleniu
Niedokończone opowiadanie..
O czym by tu..
Terapia
Pani Zosia
wtorek, października 08, 2013
Listy do Dziadka - 2011 rok
Osiem lat temu pisałam:
Znalezione bardzo stare zapiski..
6 grudnia 2005
Chciałam Ci tylko powiedzieć : dobranoc,
dzisiaj był 6 grudnia,
szaleństwo sięgnęło zenitu
teraz tu zasypiam
nagle wyobraziłam sobie,
że mogę wszystko Ci napisać
że istniejesz
i właśnie ze mną rozmawiasz
i masz kilka twarzy
i kilka tonacji głosów
i rozmawiamy przez ścianę
nie mam nawet numeru telefonu do mojego brata….
on pewnie teraz kończy bezsensowną pracę
ubiera się ciepło, bo tam śnieg zasypał miasto
i idzie szybko do swojego baru, który znajduje się
tuż za rogiem, niedaleko, szybko
i pije pierwsze piwo..
i pije drugie piwo…
i pije trzecie piwo i zaczyna mówić
paplać, opowiadać dowcipy, tworzyć nowe słowa
bawić się językiem jak wytrawny filolog
jak pisarz…
za parę godzin kiedy szaleństwo sięgnie zenitu
ja będę w fazie najgłębszego snu bez snów.
sobota, września 28, 2013
czwartek, sierpnia 22, 2013
Wakacje z ludźmi
Ludzie, ludzie – na początku wywołują we mnie ekstatyczną radość, skaczę i fruwam nad nimi, nie śpię, gadam, śmieję się w głos, tak że mnie wszystkie okoliczne zwierzęta słyszą. Ale.. ale po tygodniu przebywania z nimi bez przerwy, zaczynam czuć coraz większy smutek, śnią mi się trudne sny, coraz częściej zawieszam wzrok na locie jaskółki.
fot. Agnieszka Wolska
niedziela, sierpnia 18, 2013
Zapiski Staromiłosne - trzeci
Zapiski Staromiłosne - drugi
Zapiski Staromiłosne - pierwszy
wtorek, lipca 23, 2013
Co nade mną wisi
Kiedyś w domu babci wisiał wielki poziomy obraz Jezusa z trzodą. Ciekawe, co ludzie u siebie w domach nad łóżkami wieszali? Najczęściej to pewnie zdjęcia samych siebie. Ja też sobie powiesiłam, a teraz na to patrzę i zastanawiam się, co za nieodgadnione znaczenie mają dla mnie te dwa obrazki, że postanowiłam jednak je zatrzymać. Bo generalnie to chciałam w końcu znaleźć miejsce, gdzie można odpocząć bez obrazków. Kiedyś obrazki najczęściej były święte.
fot. Agnieszka Wolska
poniedziałek, lipca 22, 2013
Guru Rinpocze mówił znowu:
fot. Agnieszka Wolska
niedziela, lipca 21, 2013
niedziela, czerwca 16, 2013
Z Szantidewy
Ci, co pragną uciec od cierpienia, pędzą mu wprost na spotkanie. Samym pożądaniem szczęścia, wskutek złudzeń, niszczą swoje szczęście, jakby było ich wrogiem.
środa, maja 29, 2013
czwartek, maja 16, 2013
Powrót?
Subskrybuj:
Posty (Atom)