Moje życie w myślach. W myślach rozmawiam, nazywam, wy-myślam opowieści. W myślach. Poza nimi – tkwię jak drzewo nieruchomo. Z myśli do dźwięku – jak znaleźć tę drogę? Z dźwięku do gestu – to niemal jak: „za górami, za lasami”. Przyglądam się kotu, który nieruchomo wpatruje się w jeden punkt. Jak wygląda jego życie w myślach? A o czym myślałby kot w Singapurze? Zmyśliło się wszystko. Się? Zmyśliłam wszystko. Czyli co? Nazwę po kolei te części wszystkiego? To kot, to fotel, to lampa. (Das ist die Lampe – powtarzała jak mantrę pani w przedszkolu). Teraz wykonuję ruch, teraz siadam. Teraz słucham i patrzę. I znowu zaczynam zmyślać. Zmyślenie jest samotne. Jest patrzeniem przez okno, jest leżeniem w fotelu, jest nasłuchiwaniem kroków. Jest snem kota. Zmyślają się historie. Pod ciemnym niebem siwy staruszek prowadzi dziecięcy wózek. Rozgląda się po oknach, zagląda do wózka. Idzie powoli, a kółka wózka skrzypią przy każdym kroku. Zaraz będzie burza. Mała piąstka zaciska się na wyciągniętym palcu staruszka. Pierwszy błysk rozświetla niebo. Życie w zmyśleniu to dom bez drzwi i okien. Jest szczelne. A jeśli da się z niego wydostać, opowieść brzmi jak historia obłąkanego. Monosylabiczna. W nieznanym nikomu języku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz