Drogi Dziadku, jest już późna jesień. Wprowadziłam się do wiejskiego domu, napaliłam w piecu, nalałam sobie do kieliszka pysznej śliwkówki i włączyłam Twoją ulubioną stację radiową. Patrzę, jak za oknem robi się coraz ciemniej. Drzewa, zupełnie bez liści, przechylają się z wiatrem. Pod domem czeka pies, gotowy na pieszczoty. Ten dom, ten piec, to radio – wszystko to robię na Twoją cześć. W tej chwili jesteś ze mną, a jestem tak szczęśliwa, że nie wiem, co ze sobą zrobić. Chciałabym tak mocno nasycić się tą chwilą, by móc ją do końca życia przywoływać w swoich myślach. Już wieczór, ale zostało jeszcze trochę jasnego nieba. Drogi Dziadku, dziś nie mogę sobie Ciebie przypomnieć. Poszłam do lasu, a potem na szerokie pole. Dotarłam do drogi, która nie wiem, gdzie się kończyła. Bałam się, że odejdę za daleko i nie będę potrafiła wrócić. Płomień strzela i serce uderza nagle, jakby to był wystrzał skierowany we mnie. Czuję się dziś niepewnie. Chodzę po domu na palcach, choć nikogo tu nie ma. Słucham radia. Jest taki moment w III symfonii Góreckiego, kiedy płacz kobiety staje się nie do wytrzymania. Ściszam muzykę. Cisza w domu wyciąga ze mnie słowa. Chciałabym dzisiaj rozpłynąć się w tym wiejskim domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz