poniedziałek, lutego 11, 2008

Coś z Kierkegaarda..

Jak często lekarz powiada, że nie ma może na świecie człowieka zdrowego, tak samo można by było powiedzieć, gdyby się znało dobrze ludzi, że nie ma na świecie człowieka, który by nie zaznał nieco rozpaczy, w którego najgłębszych pokładach nie mieszkałby jakiś niepokój, jakaś niespójność, jakaś dysharmonia, jakiś lęk przed czymś nieznanym czy przed czymś, czego by sobie nawet nie chciał uświadomić, strach przed jakąś możliwością życia lub strach przed samym sobą, i że każdy, jak by powiedział lekarz, chodzi z chorobą w ciele, to znaczy kryje w sobie chorobę ducha, która chwilami, budząc niewytłumaczalny dla niego samego strach, ukazuje się przelotnie.
(...)
szczęście nie jest określonością ducha i głęboko, głęboko w środku, w najgłębszym środku szczęścia mieszka również lęk, który jest rozpaczą;
(...)
tyle się mówi o zmarnowanych życiach - a przecież tylko życie takiego człowieka można uważać za zmarnowane, który przeżył je całe złudzony radością czy też troską życia i nigdy nie poczuł się wiecznym duchem, osobowością, nigdy - co zresztą znaczy to samo - nie zauważył, nie zgłębił i nie zrozumiał tego, że w to wmieszany jest Bóg i że on, on sam, jego jaźń stoi wobec Boga, którego nieskończonej wygranej niepodobna osiągnąć inaczej jak przez rozpacz.
(...)
gdy gwar świata ucichnie, a nieustanny i bezpłodny wir próżnych zajęć przeminie, gdy wszystko się uspokoi wokół ciebie - jak w wieczności - czymkolwiek byłeś, mężczyzną czy kobietą, bogaczem czy żebrakiem, człowiekiem zależnym czy niezależnym, szczęśliwym czy nieszczęśliwym, czy udziałem twym był blask korony na szczytach, czy też niepozorne istnienie w trudzie i znoju, czy imię twe będą wspominać, dopóki świat istnieje, czy też jesteś bezimienny w tłumie niezliczonym, czy wspaniałość, która cię otacza, przeszła wszelkie ludzkie słowo, czy też potępił cię najsurowszy i hańbiący sąd ludzki - wieczność pyta każdego osobno z tych milionów i milionów ludzi, pyta o jedno tylko: czyś żył w rozpaczy, czy bez rozpaczy, czy w rozpaczy, o której nic nie wiedziałeś, czy też ukryłeś tę chorobę w swoim wnętrzu jak męczącą tajemnicę, jak grzeszny owoc miłości pod sercem, czy też, bedąc przerażeniem dla innych, sam szalałeś z rozpaczy. A jeżeli tak, jeżeli żyłeś w rozpaczy, to czy wygrywałeś, czy przegrywałeś w życiu, teraz wszystko dla ciebie przegrane, wieczność do ciebie się nie przyzna, nie znała cię nigdy, albo, co jeszcze straszliwsze, pozna cię, jak ty sam znasz siebie, i uwięzi na zawsze w samym tobie i w twojej rozpaczy.


Soren Kierkegaard
Choroba na śmierć
tłum. J. Iwaszkiewicz
P.S. Od znajomego wiem, że istnieje kantata Samuela Barbera "Prayers of Kierkegaard" - może warto ściągnąć?...

1 komentarz:

Madame Utopia pisze...

Świetna recytacja ostatniego fragmentu w wykonaniu Zbigniewa Zapasiewicza znajduje się w utworze Tomasza Sikorskiego "Sickness unto death". Polecam.