sobota, stycznia 30, 2016

Herbert w sobotę, czyli tęsknota za domem...

fot. Marzena Szatkowska

Ocean układa na dnie
gwiazdę soli
powietrze destyluje
błyszczące kamienie
ułomna pamięć tworzy
plan miasta

rozgwiazdę ulic
planety dalekich placów
ogrodów zielone mgławice

emigranci w złamanych kaszkietach
skarżą się na ubytek substancji

skarbce z dziurawym dnem
ronią drogie kamienie

śniło mi się że idę
z domu rodziców do szkoły
wiem przecież którędy idę

po lewej sklep Paszandy
trzecie gimnazjum księgarnie
widać nawet przez szybę
głowę starego Bodeka

chcę skręcić do katedry
widok się nagle urywa
nie ma dalszego ciągu
po prostu nie można iść dalej
a przecież dobrze wiem
to nie jest ślepa ulica

ocean lotnej pamięci
podmywa kruszy obrazy

w końcu zostanie kamień
na którym mnie urodzono

co noc
staję boso
przed zatrzaśniętą bramą mego miasta


Zbigniew Herbert „Moje miasto"

środa, stycznia 27, 2016

ostatnie słowa Milarepy do jego ucznia Gampopy

Until your butt turns out like this - do not give up your practice. You must sit and meditate, until you attain the great realization

czwartek, stycznia 21, 2016

David Bowie

Słucham ostatniej płyty Bowiego i jest taki moment w kawałku "Blackstar", który momentalnie przenosi mnie do Krakowa, do zimy już nie pamiętam którego roku, to chyba nawet nie był 2000 rok.
Nie wiem na czym polegała magia tego czasu, może to, że zakochałam się w swoich marzeniach. Że poznawałam ludzi, którzy wydawali mi się inni, niż byli w rzeczywistości. Może to, że miałam wrażenie unoszenia się nad zaśnieżonym Krakowem, słuchając właśnie Bowiego i marząc, że znowu spotkam tego magicznego chłopca, który uosabiał wszystko, czego wtedy pragnęłam, nawet jeśli taki nie był wcale. Był artystą, który dla mnie wtedy miał klucz do innej rzeczywistości.

I ten krótki moment w kawałku "Blackstar" zawiera zupełnie wszystko, co wtedy działo się w mojej głowie. Choć nie wiem nawet, jak mogłabym o tym opowiedzieć.

Może to, że budziłam się niemal codziennie lekko pijana, po kolejnej nocnej wyprawie do paru miejsc, gdzie kręciło się mnóstwo studentów ASP, filozofii, poetów, reżyserów, pijaków, młodych nienasyconych życiem, a każdy wieczór był niespodzianką przepełnioną ogromną ilością ludzi, których poznawałam przy barze, przy różnych stolikach, na obsypanych śniegiem Plantach. Oczywiście w malarzach  zakochiwałam się od razu, bez względu na ich charakter. Byli dla mnie czystym wyrazem Sztuki. W ich pracowniach pachnących terpentyną odlatywałam zupełnie.

Tamtej zimy spędzałam czas tam, gdzie wydawało mi się, że są wszyscy ci, których szukałam w Krakowie. Byłam pewna, że będę pisać wiersze, robić zdjęcia, reżyserować sztuki teatralne. Malować. Mieszkałam wtedy w starej kamienicy, w pokoju z piecem, o którym zawsze marzyłam, a moja współlokatorka była najbardziej odjechaną dziewczyną w mieście.

Szukałam magii i odnajdywałam ją na każdym kroku. Nawet budynek polonistyki wydawał mi się czarodziejski ze swoimi wąskimi korytarzami, ciasnymi podwórkami i umykającymi szybko do baru doktorantami. Czytałam "Pożegnanie jesieni" i "Pieśni Maldorora", których zupełnie nie rozumiałam, robiłam zdjęcia nocnym gościom przy świeczkach,  ubierałam się w długie wojskowe płaszcze i paliłam papierosa za papierosem. Wszystko mieszało się w mojej głowie, literatura, sztuka, miłość, alkohol.

Jednak przebudzenie się po tej zimie było najtrywialniejszym i najtrudniejszym momentem, z którym nie potrafiłam sobie poradzić przez wiele lat. Myślę, że nadal nie potrafię.



David Bowie to dla mnie początek wszystkiego. To początek mnie.  

I'm blackstar

Autoportret

sobota, stycznia 16, 2016

czwartek, stycznia 14, 2016

Examine my mind

To see if you’re aware of impermanence or not,
check whether your plans are long or short term.
To see if you perceive samsara as flawed or not,
check how strong are your attachments.
To see if you’ll attain liberation in the future or not,
check whether your conduct is good or bad.

To see if you’ve given rise to loving kindness and compassion or not,
check how you take care of those in need.
To see if you’ve tamed the demon of anger or not,
check how much hatred you feel towards your enemies.
To see if you’ve dispelled the obscuring demon of ignorance or not,
check how much you cling in hope and fear.

To see if you’ve purified the three poisons or not,
check how free from grasping you’ve become.
You’ll know your Dharma practice has become the path or not
by thoroughly examining your own mind.

—Chokgyur Lingpa

wtorek, stycznia 12, 2016

I znowu Mistrz

Woody Allen nie pomaga
"Whatever works"
ale co, jeśli nic..

Styczeń w domu,
zmagania z ciałem, zmagania z odruchami,
za oknem bezśnieżna zieleń.

I znowu Mistrz


M.Ś.

sobota, stycznia 09, 2016

Love under black-sky

Blackstar/David Bowie/....

How many times does an angel fall?
How many people lie instead of talking tall?
He trod on sacred ground, he cried loud into the crowd
(I’m a blackstar, I’m a blackstar, I’m not a gangstar)

I can’t answer why (I’m not a gangstar)
But I can tell you how (I’m not a film star)
We were born upside-down (I’m a star's star)
Born the wrong way ‘round (I’m not a white star)

piątek, stycznia 08, 2016

Zmierzch królowej, czyli jeden dzień z grudnia w hrabstwie Kent


Tego dnia dałam się ponieść wizji, że powinnam to opisać. Więc postawiłam fotel przy oknie, przy fotelu mały stolik, na nim laptop i przez cały dzień patrzyłam na ten zbiór przedmiotów, jak na martwą naturę.

Potem zrobiłam zdjęcie lampy wiszącej i pomyślałam, że może jednak napisze o tym królestwie, w którym mieszkam. O królowej, którą się opiekuję. O zapadaniu się domu w wilgoć i pajęczy kurz. Więc zaczęłam układać słowa, pętlić mozolnie zdania, ale ciągle wszystko było zupełnie nie na swoim miejscu, nazywało czarne fioletowym, zestawione razem brzmiało jak instrukcja obsługi czegokolwiek.

Zostawiłam więc tę niezdarną opowieść komuś innemu, bo przecież prędzej czy później ktoś napisze to właśnie tak, jakbym chciała napisać .
A mi ostatecznie znowu zostało tylko patrzenie.

Jutro moje urodziny. Za rok skończę 40, niedługo moja samotna starość stanie się jasna, jak szpitalne lampy. Na jednym ze zdjęć zobaczyłam swoją twarz na tle wielkiego posągu buddy. Nie była to nawet stara twarz, ale raczej pośmiertna. Zbyt jasna, zbyt gładka, zbyt woskowa.

Zapadam się razem z królestwem trzymając królową za rękę.


czwartek, stycznia 07, 2016

Obliczenia godziny


1,
Tysiąc myśli w styczniu (chciałam już napisać "w Januarym")
Tysiąc gwiazd jaśniejszych od samolotów, niemal jasne niebo bez księżyca.
Usiadłam i zaczęłam pisać. Jakie to niesamowite. A tak naprawdę usiadłam i zniknęłam z tego świata. Albo raczej jestem, choć w innym wymiarze.

..7,
Dopiero dzisiaj zauważyłam, że śpię z komórką. Śpię z telefonem. I to chyba od dawna. I chyba wielu ludzi tak śpi.
Kiedyś spało się z zegarkiem. Czasem z książką.


..23,
Odchodzenie od czytania poezji nie jest wcale przejawem gruboskórności czy uproszczenia. To raczej ludzie w końcu już wszystko wiedzą. Widzą tak, jak jest. Nawet śmierć nie jest już tajemnicą, a starość została nazwaną nieuleczalną chorobą. Puzzle są już ułożone.


..69,
Z mojego okna widzę wielką, przemysłową oborę. Wygląda jak obóz koncentracyjny. Całą noc świeci się w niej jaskrawe światło, a krowy są bez przerwy karmione. Widziałam kilka tych krów. Nieproporcjonalnie wydłużone i wielkie. Po dwunastej w nocy, codziennie, podjeżdża wielki tir po mleko.
Ludzie w tym kraju piją mleko jakby byli uzależnieni. I tak jak kiedyś wypadało się do sklepu po fajki, tak teraz widzę jak wpadają po mleko, tylko mleko i od razu dwie butelki.

A te krowy coraz bardziej się wydłużają.

To, że nie pracuję w takiej oborze, nie znaczy nic. Wcale przez to moje życie nie jest lepsze. Bo nawet jeśli czuję, że mam dobrą pracę, to właśnie za oknem stoi obora. Ktoś obok przeżywa takie małe piekło. I ktoś pracuje nad tym, aby to piekło trwało.



…583,
A jednak noszę w sobie jakąś granicę. Wybieram, kiedy chcę pisać do bloga, a kiedy do zeszytu. Zeszyt jest terapeutyczny. Zeszyt jest plotkarski. Zeszyt to ja. Komputer to ktoś. Czyli jednak znowu coś dzielę. Czegoś się wstydzę.

Jest granica otwartości.


…747,
Przypomniała mi się rozmowa przy kolacji w Walii, w wiejskim domu. Rozmowa przy jedzeniu płynęła spokojnie, rozciągała słowa, przyjemna jak chłodny strumień latem. Opowiadałyśmy sobie o krajach, z których pochodzimy. W trakcie rozmowy spytałam starszą kobietę z Południowej Afryki - "a gwałty? słyszałam, że to często się zdarza". - "O tak, gwałty - odpowiedziała spokojnie krojąc na talerzu kawałek ziemniaka. - Ja sama nawet byłam zgwałcona".

Nic nie wiem o świecie.


…1000.
Tysiąc myśli przy słuchaniu jojkania Norwegów. Godzina patrzenia przez okno.






….26665787668787554…
Dawny znajomy ciągle mi powtarzał - pisanie jest jak praca, siadasz przy stole o określonej godzinie i odchodzisz od niego o określonej godzinie. Bez względu na to, co napiszesz. Regularność - powtarzał. Ale nie wiem…

Życie bez wnętrza

Wyglądam przez okno, przede mną spokojny widok, ale w środku.. Nie wiem, jakiś dziwny czas. Zaczęła się znowu pogoń za pragnieniami. Pojawiły się pieniądze na koncie, więc od razu myślę, na co je wydać. I znowu chcę kupować książki. Jakby to była jakaś obrona. Jakiś bunt. W końcu wydawało mi się, że zrozumiałam, że to kupowanie książek to tylko neurotyczna reakcja na niepowodzenia, na stres, na nieswojość. Niektórzy odkładają pieniądze na gorsze czasy, a ja kupuję książki, jakby miały być moją polisą ubezpieczeniową na trudne stare lata. Ale to przecież tylko taka nieszczęśliwa zabawa.

W domu rodziców czeka na mnie mój życiowy dorobek, dwie ściany książek, których nigdy nie przeczytałam. I pewnie kiedy znowu tam pojadę, popatrzę na nie z żalem, że nie znalazłam dla nich własnego miejsca, że podrzucam je znajomym, zostawiam w różnych miejscach i tak naprawdę nie chcę już ich więcej.

A jednak czasem - w swej podróży po kolejnym wynajmowanym chwilowym mieszkaniu, marzę o nich. Marzę o czasie, który mogłabym im poświęcić, marzę o własnej bibliotece, którą chciałabym im dać. I przy pierwszej lepszej okazji znowu kupuję kilka książek.

Stworzyłam dom, który nie ma ścian, podłogi i dachu, ale ma za to mahoniowy stół i mosiężną lampę. Ma wnętrze, do którego nie prowadzą żadne drzwi.