Lubię, gdy się zaczyna.
Gdy słońce jakoś tak żółknie, blednie, rozwiewa się za mgłami.
I liście czerwienieją.
Na rynku kleparskim dobrobyt. Pomidory i papryka pachną na cały plac. Grzyby wysypują się ze stołów. W słoikach miody i aronia. Na krawężnikach, obok jesiennych kwiatów, żółcieją gruszki.
I taki dzień w słońcu
Sok z gruszki spływa po brodzie, kot przysypia na parapecie, za oknem kasztan z dojrzałymi owocami.
Spokój.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz