piątek, kwietnia 01, 2011

Zbigniew Mentzel – „Wszystkie języki świata” Znak 2005

„Teraz ty” – teraz ja, podobny problem, problem nie pisania, problem nie zabierania się do pisania, problem wczesnego ustalenia, że powinno się pisać i nadal nie pisania. Ale język, języki wciąż mielą, mimo odcięcia wciąż się poruszają. Ale może to tylko nerw, jak u martwego padalca, który przy dotknięciu zwija się.
Jeden dzień, całe życie, matka, ojciec, dzieciństwo, dojrzałość. Wciąż syn, choć już powinien mieć swoje dzieci, a jednak nie wydostał się ze swoich wspomnień, z kręgu stworzonego w dzieciństwie, mimo upływu czasu jego otoczenie jest takie same. Ojciec i syn – rytualne gesty, pastowanie butów, pakowanie walizki. Matka i syn – zaklinanie przyszłości, magiczność przedmiotów, poszukiwanie idealnego stanu – przekładanie pamiątek i fotografii na ścianie – idealny układ nigdy nie odnaleziony.
A jednak coś się udaje. Udaje się zapamiętać drogę do grobu matki. I jej słowa przed śmiercią – „teraz ty” – i syn zaczyna mówić, słowa, których uczył się przez całe życie, wielkie słowniki, rozmówki – wszystko zaczyna wypływać, jego język rusza się i nie przestaje – i w wielkiej sadze, w wielkiej opowieści pojawia się dzień, który minął, pojawia się życie, które przeminęło, matka, która nie żyje, ojciec, który umiera. Historie dzieciństwa, historie dojrzałości, historie rodzinne, historie gazetowe, historie, które nigdy nie miały miejsca. Jego język żyje, już może wie, co powiedzieć, choć to jeszcze jest nie skoordynowane, choć to wszystko znowu wymaga nożyczek i systematycznego poukładania, przyklejenia w odpowiednie miejsce w zeszycie, uporządkowania.
Ale słowa się sklejają, słowa się pojawiają, teraz ja, teraz on – zaczynam, choć może to przeraża. Choć może to przerasta. Choć może to bliższe jest snu, kiedy przedmioty nie wyglądają tak, jak powinny, gdzie w każdym z nich coś jest nie tak, nie taki szczegół, choć przecież to wciąż ta sama rzecz – ale nie ta sama, przeformowana przez myśl, przez sen.
Agnieszka Wolska

Brak komentarzy: