piątek, grudnia 31, 2010

Podsumowanie 2010 roku

Słowami Ciorana:
"Mimo wszystko nie straciłem mojego czasu, ja również, jak każdy inny, ja także pokręciłem się trochę po tym zboczonym świecie."

środa, grudnia 29, 2010

DEKLARACJA BIURA POSZUKIWAŃ SURREALISTYCZNYCH

Wziąwszy pod uwagę, że wśród publiczności głupio się rozpowszechnia fałszywą interpretację naszych dążeń,
Uważamy za właściwe oznajmić wszelkiej niezdarnej krytyce współczesnej, egzegetycznej, a nawet teologicznej, co następuje:
1. Nie mamy nic wspólnego z literaturą;
Ale potrafimy w razie potrzeby posługiwać się nią jak wszyscy.
2. Surrealizm nie jest nowym czy też ułatwionym środkiem wyrazu ani nawet metafizyką poezji;
Jest natomiast sposobem całkowitego wyzwolenia ducha.
i wszystkiego co do niego podobne.
3. Jesteśmy zdecydowani dokonać Rewolucji.
4. Połączyliśmy słowo surrealizm ze słowem rewolucja jedynie po to, aby uwydatnić bezinteresowny, oderwany i właściwie zupełnie beznadziejny charakter tej rewolucji.
5. Nie staramy się nic zmienić w obyczajach ludzi, ale chcemy im ukazać kruchość ich myśli, i na jak chwiejnych podstawach, nad jakimi lochami zbudowali swoje trzęsące się domy.
6. Dajemy Społeczeństwu uroczyste ostrzeżenie:
Niech uważa na swoje duchowe poślizgi, nie darujemy żadnego fałszywego kroku.
7. Na każdym zakręcie myśli Społeczeństwo nas odnajdzie.
8. Jesteśmy specjalistami od Buntu.
Nie ma takiego środka działania, do jakiego w razie potrzeby nie bylibyśmy zdolni się uciec.
9. Mówimy zwłaszcza światu zachodniemu:
s u r r e a l i z m istnieje.
- Ale czym jest ten nowy izm, który się nas uczepił?
- Surrealizm nie jest formą poetycką.
Jest to krzyk ducha, który obraca się ku sobie, zdecydowany skruszyć swoje pęta,
i to w razie potrzeby materialnymi młotami.



J.A. Boiffard, P. Eluard, R. Vitrac (1925)

piątek, grudnia 17, 2010

Wywracanie się, przewracanie, skręcanie, rozkładanie – wszystko w łóżku, pod dwoma kołdrami, z zamkniętymi oczami. Nie jest już zainteresowany historiami innych ludzi, nie jest zainteresowany artykułami w gazetach codziennych, nie sięga po książki, nie włącza radia. Nie jest już zainteresowany swoją własną historią. Leżenie, mdli go w środku bez przerwy. Ucieczka przed myślami jest za trudna, męczy się. Dźwięki, chrzęsty, stukania, trzeszczenie firanek – hałas, serce bije gwałtownie przy każdym odgłosie. Oczy zaciśnięte. Pięści pod głową, poduszka na podłodze, poci się, lepią mu się włosy. Wstał. Poszedł do kuchni, wyjął z lodówki stary ser, odkroił kawał suchego chleba, bez smaku zjadł, znów mu się zrobiło niedobrze. Wrócił do łóżka, przy którym stał rozczarowany kot. Zamknął znów oczy, nasłuchuje, choć nie chce słuchać, myśli się dobijają, jeszcze mocniej zamyka oczy, przewraca się, skręca, podsuwa nogi pod brodę, prostuje, przewraca, nakłada mocniej kołdry na siebie, poci się, chce uciec z tego łóżka i nie może wstać. Telefon dzwoni, strach. Ktokolwiek i tak nie odbierze. Widzi jak domy się walą, jak tłumy pukają do jego drzwi, jak on sam wyciąga przeciwko sobie broń, jak sobie sam grozi, choć przecież nie może sobie zrobić nic gorszego, niż to leżenie w łóżku. Nawet śmierć nie jest gorsza. Mdłości.

Gdyby był trupem, można by było go zakopać, pod dwoma kołdrami. Ale wciąż żyje i ciągle zabiera głos.