Te poniechane światy, długa podróż
brudnym autobusem w noc, przez wioski,
i skrzypiąca muzyka, i skrzypiące kości,
i ciemność się otwiera w jeszcze większą ciemność.
A jednak się wyjaśnia bardzo dużo,
i mówią wiele nazwy miejscowości.
Małe marzenia spełniły się szybko, a wielkie
zmieniły się w muzykę i w sny.
Spełniło się tyle, że resztę życia musiałby
spędzić dziękując, dziękując. A gwiazdy szumią,
że to jest początek, reszta wyjaśni się też
pewnej nocy. I dni się na razie chybocą
w metalicznym oddechu, na końcu języka.
I Wschód wciąż pochłania ludzi i marzenia,
jak w tamtej historii, kiedy przespał stację
i wysiadł w miejscu nieznanym i pięknym.