wtorek, grudnia 02, 2008

Wieczór w domu

Dlaczego tak mnie gna w puste miejsca, w płyny, które za mnie myślą. Dlaczego by nie wykorzystać idealnej chwili, by w tym czasie świat popłynął by beze mnie.
Czas, który przemija. Cały czas.
Laptop służy mi jedynie jako podpórka pod lusterko, w którym przeglądam się, by zamazać swoją twarz, stać się kimś innym.
Billy Holiday, w takich stanach pośpiesznych jeszcze bardziej upewniała mnie o przemijaniu.



No to nie

Nie potrafię bredzić o faktach. Przy pisaniu recenzji z książki o Indiach mogłam pieprzyć o mitologii, psychoanalizie, emocjach, ale przy krótkim streszczeniu stanu politycznego Indii – wymiękłam. Brak w tym wyobraźni. Jakby Schulz nigdy nie pojawił się w literaturze.
Zerwałam się nagle, nie wiem sama czemu. Musiałam wstać. Koniecznie. Myślenie to jednak proces fizyczny.
Kiedy słyszę „Georgie” jasno widzę, jak wyrwani jestem z własnych miejsc. Teraz chyba nikt nie ma swojego miejsca. Musi dopiero je tworzyć. Ta tęsknota w tej piosence już więcej nie zabrzmi.
Do knajpy zawsze ubieram się, jakbym była czyjąś kochanką.

Brak komentarzy: