Przepisuję ten wiersz tutaj, żeby mi nie umnkął. Znalazłam go w starym, brzydkim domu, na prowincji robotniczego miasta, przysypany starymi kartkami świątecznymi i dawno nie granymi nutami. Znalazłam go w ponurym styczniowym dniu, kiedy życie wydawało się już nie do zniesienia.
Przepisuję go na pamiątkę dnia, które znowu było granicą życia i śmierci.
Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej pani. Ponoć urodziła się w dystyngowanej rodzinie w Filadelfii w 1885 roku. Nie ważne.
Ważne, że ten jeden wiersz nadszedł właśnie w ten ponury styczniowy dzień.
Wild Peaches
When the world turns completely upside down
You say we'll emigrate to the Eastern Shore
Aboard a river-boat from Baltimore;
We'll live among wild peach trees, miles from town,
You'll wear a coonskin cap, and I a gown
Homespun, dyed butternut's dark gold colour.
Lost, like your lotus-eating ancestor,
We'll swim in milk and honey till we drown.
The winter will be short, the summer long,
The autumn amber-hued, sunny and hot,
Tasting of cider and of scuppernong;
All seasons sweet, but autumn best of all.
The squirrels in their silver fur will fall
Like falling leaves, like fruit, before your shot.
Elinor Wylie